nietak!t – kwartalnik teatralny

Na utratę czucia

Miesiącami kleiliśmy oczy do ekranów, patrząc na świat w pomniejszeniu. Za okienkami Netflixów i YouTube’a spacerowali sobie mali, odlegli ludzie, z główkami wielkości paznokcia, z oczami jak rogowa kulka na końcu szpilki. Nawet transmisje z teatrów, choć niby na wyciągnięcie ręki, wprawiane w ruch i zatrzymywane muśnięciem palca, zdawały się dalsze niż kraniec świata. A w Bajkach filozoficzno-terapeutycznych Fundacji Flap People wszystko jest wreszcie bardzo bliskie, pokazane jakby przez oko mikroskopu albo jakby się działo tuż przed naszym nosem. Takiego doświadczenia bliskości w pandemii brakowało najbardziej.

Bo przecież nie tylko odgrodziliśmy się od świata taflami ekranów i obiektywami wykoślawiających spojrzenie internetowych kamerek. Głowiliśmy się, jak najmniej oddychać, by nie zaczerpnąć niechcianego powietrza. Robiliśmy, co można, by niczego nie dotknąć. Nauczyliśmy się nawet widzieć przez zaparowane okulary i drapać mankietem od koszuli. Odkażane dłonie zapominały czuć, a niespołeczność „społecznej odległości” jakby przestała przeszkadzać. Na pewno?

Intymne, jawnie grające na nosie naszego oswojenia z aseptycznym światem, Bajki Flap People są niczym wezwanie z zapomnianej rzeczywistości. Spokojny, zafascynowany zbliżeniami obiektyw kamery prowadzi nas przez sensualną podróż po świecie bogatym w faktury, barwy, zapachy. Skóra dłoni, ze zmarszczkami na przegubach, z dotykiem farb przy paznokciach, piasku, który przylepił się do opuszka palca… Jakże nierealne są te obrazy materii, których istnienie niemal wymazaliśmy ze świadomości w tym naszym chorobowym strachu i przy udziale cyfrowych urządzeń. Dzieci, takie najmniejsze, gdy dopiero zaczynają poznawać świat, dostają do rąk zabawki sensoryczne, by poznawać, że rzeczywistość, która je otacza, wywołuje doznania jednocześnie na wiele sposobów: że metal nie tylko połyskuje, ale jest także chłodny i suchy, że papier może być ciepły i zaszeleścić, a drewno, gdy się je dłużej potrzyma, przyjmie temperaturę naszego ciała. Bajki filozoficzno-terapeutyczne, w tych najtrudniejszych chwilach lockdownu i izolacji od wszystkiego, były taką pomocą w doświadczeniu różnorodności materii.

Bajki filozoficzno-terapeutyczne w technice lalkarskiej, fot. Michał Strokowski


Cztery opowieści cyklu można by oglądać w ciągu i na wyrywki. Mają w sobie coś z przemyślanego recitalu, ale i z ambientowej muzyki, która mogłaby sobie grać w tle, by wyciszyć albo pomóc w koncentracji. Bielinka i Feery to podróż po ludzkim ciele. Z muśnięć pewnie trzymanego w dłoni pędzla powstają na smukłych plecach, na nierównościach łopatek i na zakrętach szyi, obrazy baśniowego królestwa. Rodzi się – ruch za ruchem, oddech za oddechem – opowieść o dziewczynie, która nie znała barw ani czucia i która – dzięki ucieczce z marmurowej wieży oczekiwania – odkryła wreszcie wyjątkowość krain i piękno stworzenia. Rybak Kmo jest historią o smaku życia, przez które główny bohater płynie łodzią z pozszywanych i splątanych jakby rybacką siecią kromek chleba. Jest przypowieścią o zmęczeniu i zmianie, gawędą o nadziei i pięknie prostoty. Rodzina Titków – koncert na dwie dłonie przesypujące piasek, głaszczące papier i tnące bałagan świata metalowymi nożycami – to ucieczka od świata krzywdy. Od codzienności tak ponurej, że niemożliwej do naprawienia. Elma, bajka czwarta i finałowa, to zaś historia o odnalezionej satysfakcji z bycia. Odnalezionej w dreptaninie stóp po przestrzeni mierzonej krokami i w upływie czasu, znakowanego tu jakby pulsującym rytmem kulistych wahadeł zawieszonych w czymś na kształt kołyski Newtona. Tekst Agnieszki Suchowierskiej, jakoś przewidywalny, długo bawiący się opisem zdarzeń i jakby dopiero oswajający się z wymogiem lekkości puenty, jest tu tylko impulsem do tej sensorycznej narracji prowadzonej z wykorzystaniem przedmiotów nieprzetworzonych. Mówi się często w takich sytuacjach o teatralnej grze rekwizytem. Ale w wypadku tych Bajek byłoby to nadmiernym uproszczeniem. Bo czy tu naprawdę chodzi o animowanie żywą dłonią nieożywionych przedmiotów? Czy może raczej o ukazanie, jak bardzo życie – takie pełną piersią i z wrażliwym czuciem – jest zależne od tego, co wokół? Czym byłaby dłoń, gdyby nie mogła niczego dotknąć? Czym byłby wzrok, gdyby widział jedynie uproszczony cyfrowo świat pikseli i ledowych kolorów? Po co byłyby te wszystkie zdolności naszej skóry, gdyby nie było wokół nas ciepła i chłodu, wilgoci i tego, co suche?

Oglądałem te cztery podróże Fundacji Flap People w magnetycznym skupieniu, dziwiąc się samemu sobie i tej mojej fascynacji bliskością kadrowanego świata. Zużyto już tony klawiatur na wystukiwanie na nich rozważań o odmienności doświadczenia „na żywo” od doświadczenia „w sieci”. Tabuny informatyków i zastępy montażystów uczyniły sensem swojej pracy (a może i życia) pragnienie przekształcenia doświadczenia transmisji cyfrowej w bardziej „prawdziwe”. Po pierwszych, dość chałupniczych transmisjach spektakli, pandemia rozpaliła teatry do eksperymentowania z technikami rzeczywistości poszerzonej. Już nie tylko teatr kręcony z filmowym rozmachem… Z czasem mieliśmy stać się widzami dysponującymi prawem do ingerowania w obraz. Ale te kolejne miesiące i eksperymenty jakoś rozczarowywały. Ta interaktywność, która miała nam zapewniać udział w przedstawieniu, wcale nie dawała nam obiecywanej wolności. Przeciwnie: wydawała się jakby jeszcze jednym narzędziem przedziwnej kontroli. Pokazywała, że tak naprawdę wybiera się za nas, że daje się nam tylko jakiś erzac swobody spojrzenia. O teatralnym doświadczeniu nie było mowy.

A w tych prościutkich, kameralnych Bajkach filozoficzno-terapeutycznych Fundacji Flap People otrzymujemy coś wyjątkowo prawdziwego. Jakbyśmy czuli oddech kamerzysty i aktorów, jakbyśmy doświadczali materialnej natury podglądanych obrazów. Czy to dlatego, że dystans między obiektywem a kręconym światem jest tak mały, że możemy mówić wręcz o uczestnictwie kamerzysty w teatralnym wydarzeniu? A może dlatego, że niemal obsesyjnie ukazuje się tu trójwymiarowość rzeczywistości z przedstawień? Nawet w Bielince i Feerym, gdzie podstawą budowania opowieści jest tworzenie ilustracji do czytanej historii, te rysunki zdają się wychodzić z bezpiecznej dwuwymiarowości: dzięki oddechom, które wszystko destabilizują, dzięki ciążącej farbie i pędzlowi grawitacji. Jakże przestrzenny jest również świat, w którym zawisły łodzie z opowieści o rybaku Kmo… Wchodzimy w niego krok za krokiem, mijając uszyte z chleba kadłuby, podążając za splecionymi w tak bardzo ludzkim uścisku aktorkami. A jak fascynujące jest to badanie kształtów przez dwie dłonie z Rodziny Titków! Jak niepokojące są ich zabawy ostrym metalem…

I przy tym urzekającym sensualizmie spektaklu onieśmiela także umiejętność tworzenia wizualnych metafor przez twórców tych bajek. Metafor ze znaków podstawowych: ziaren piasku przewiewanych podmuchami czasu, chleba złowionego w rybackie sieci, spętanego drutu, w który zaplątują się dłonie. Te obrazy nie dają spokoju. Zostają z nami na długo po tym, jak już klikniemy w okienko w lewym dolnym rogu ekranu i w słowa: „zasilanie”. „Zamknij”.

Fundacja Flap People
Bajki filozoficzno-terapeutyczne w technice lalkarskiej
na podstawie tekstu Agnieszki Suchowierskiej Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki

I.
Bielinka i Feery – czyli jak zobaczyć świat

Bajka filozoficzno-terapeutyczna w technice lalkarskiej
reżyseria:
Przemek Żmiejko
scenografia: Bożena Ślaga
muzyka: Marcel Baliński
w roli głównej: Anna Domalewska

II.
Rybak Kmo – czyli jak być wolnym
reżyseria: Przemysław Żmiejko
scenografia: Bożena Ślaga
muzyka: Marcel Baliński
światło i koordynacja: Michał Strokowski
w rolach głównych: Anna Domalewska, Anna Iwasiuta

III.
Rodzina Titków – czyli jak nie dać się krzywdzie
koncepcja i scenografia: Małgorzata Tarasewicz-Wosik
muzyka: Robert Jurčo
realizacja dźwięku: Artur Szydłowski, Bartosz Moczulski
realizacja: Jakub Dylewski
światło i koordynacja: Michał Strokowski
występują: Grupa Coincidentia (Dagmara Sowa, Paweł Chomczyk), Małgorzata Tarasewicz-Wosik, Stanisław Ciżewski

IV.
Elma – czyli jak zacząć wszystko od nowa
koncepcja i scenografia: Małgorzata Tarasewicz-Wosik
muzyka: Robert Jurčo
realizacja dźwięku: Artur Szydłowski, Bartosz Moczulski
realizacja: Jakub Dylewski
światło i koordynacja: Michał Strokowski
animacje: Dagmara Sowa, Paweł Chomczyk,Małgorzata Tarasewicz-Wosik, Adam Maciej Miszczuk
występują: Grupa Coincidentia (Dagmara Sowa, Paweł Chomczyk)