nietak!t – kwartalnik teatralny

Za kratami samotności

Odzwierciedlenie, Fundacja Jubilo, fot. Maciej Zakrzewski

Fundacja Jubilo, Odzwierciedlenie, reż. Agnieszka Bresler, Diego Pileggi, Simona Sala

Każdy spektakl, jak każde poważne przedsięwzięcie artystyczne, ma swoje początki i swoją historię. Ma okresy rozwoju i dorastania, dzieciństwa i pełnoletniości. Coś, co było „przed” i „zanim” w odniesieniu do tego kulminacyjnego w świecie teatralnym punktu, którym jest premiera. Poza tym ziarna przyszłych dzieł scenicznych, prawie jak w biblijnej przypowieści, na różną trafiają glebę i żeby mieć szansę zakwitnąć, potrzebują różnego rodzaju wsparcia i pomocy. Niekiedy o tym wszystkim, czyli o całej tej zakulisowej sztuce ogrodniczej, nie warto nawet wspominać, najważniejszy bowiem, o czym zaświadczają sami twórcy, jest efekt końcowy, czyli, mówiąc brzydkim językiem komercji, gotowy produkt. Są jednak tytuły, których każda sensowna próba opisu niechybnie prowadzi nas ku źródłom, inspiracjom i, co ważniejsze, ku tej drodze „do”, która była „przed”. Odzwierciedlenie zdecydowanie zalicza się do tych ostatnich, tu bowiem kontekst, jak rzadko kiedy, nie da oddzielić się od treści. Spróbujmy więc go nakreślić.


Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Odzwierciedlenie nie jest spektaklem jakiegokolwiek teatru. Nie jest nawet owocem pracy zespołu artystów (mówię w tej chwili o wykonawcach), którzy, czując się pewną jednością, nadaliby sobie jakąkolwiek nazwę. Nie wiem nawet, czy i w jakim stopniu postrzegają oni i określają samych siebie jako artystów, czy artystami się rzeczywiście czują. Nie mają dyplomów szkół teatralnych, ale nie nazwałbym ich też amatorami, ponieważ w słynnej Sali Teatru Laboratorium przy wrocławskim Ratuszu zobaczyliśmy czwórkę „mężczyzn osadzonych na oddziałach zamkniętych oraz półotwartych zakładu karnego”. Lecz za nimi, czyli, jak podpowiada broszurka spektaklowa, za Dawidem, Dominikiem, Jankiem i Mateuszem (żadnych nazwisk, z wiadomych przyczyn, nie podano), stoi inna, jeszcze liczniejsza grupa osób, których listy, ze względu na jej wymowność, nie mogę nie przytoczyć: Krystian „Muay Thai”, Senio, Marek Stasiuk „Byk”, Chucky, Marcin Cz. AKA „Rezotron”, M. S., Kamil, Igor, Dominik.


Z kolei za nimi wszystkimi stoi Fundacja Jubilo – międzynarodowa grupa teatralna, w skład której wchodzą muzycy i aktorzy z Kanady, Polski i Włoch. Została założona w 2011 roku we Wrocławiu i od tego czasu konsekwentnie realizuje swój program ideowy, czynnie sprzeciwia się wykluczeniom z kultury marginalizowanych przez społeczeństwo grup. W ciągu sześciu lat Jubilo zdążyło przeprowadzić liczne warsztaty artystyczno-edukacyjne z bezdomnymi, uchodźcami z Bośni czy dziećmi romskimi z wrocławskiego koczowiska. Wciąż trwają takie udane projekty fundacji, jak zainicjowany przez aktorkę i pedagożkę teatralną Agnieszkę Bresler Kobietostan („o kobietach i dla kobiet”) oraz Teatrostoja: Teatr inkluzywny skierowany do dzieci i młodzieży z MPDz (mózgowym porażeniem dziecięcym). W 2014 roku we współpracy z Instytutem im. Jerzego Grotowskiego i przy wsparciu Gminy Wrocław ruszył projekt Odkluczanie. Miejsce realizacji – Zakład Karny Nr 1 we Wrocławiu. Grupa docelowa – więźniowie. Owocem tego przedsięwzięcia stał się spektakl Odzwierciedlenie. Już czwarty w dorobku Jubilo.


Najpierw jednak był pilotażowy cykl warsztatów. Następnie zaś kilka miesięcy regularnych spotkań. Jak czytamy na stronie: „Na początkowym etapie projektu zespół Jubilo skupił się na budowaniu relacji z każdym z uczestników warsztatu, dążąc do przełamywania emocji wstydu, strachu czy zamknięcia. Następnie zespół zaczął wypracowywać alfabet narzędzi teatralnych i treningu aktorskiego, który mógłby posłużyć za podłoże do dalszej pracy”. Punktem wyjścia do bezpośredniej pracy nad spektaklem stały się słowa „jestem” i „chcę”. Za ich pomocą uruchomiono proces twórczy. Więźniowie pisali teksty i wiersze, eksperymentowali z etiudami ruchowymi. Nie wiem, jak wyglądał materiał surowy, o czym były powstające na samym początku teksty i jaką miały formę, muszę jednak zaznaczyć, że poetyka gotowego przestawienia nieco mnie zaskoczyła. Odzwierciedlenie wygląda inaczej, niż wyobrażamy sobie tego rodzaju przedstawienia. Inaczej, niż te, które wcześniej już widziałem. Przede wszystkim dlatego, że nie ma w nim długich narracji biograficznych o charakterze intymnych wyznań. W pewnym momencie aktorzy (postanowiłem używać tej nomenklatury) zaczynają owe „mam na imię X i mam Y lat”, lecz natychmiast urywają rodzące się historie, jedynie zaznaczając możliwość ich rozwinięcia. Te słowa są swoistym refrenem (zresztą nie tylko te) i działają na zasadach poezji, nie prozy. Uzupełniają i przeplatają się z licznymi układami choreograficznymi (na warsztaty zapraszano artystę capoeiry i tancerkę flamenco), które też dalekie są od dosłowności, chociaż najczęściej łączą coś bardzo konkretnego i rozpoznawalnego z czymś trudnym do określenia, co może wzbudzać najróżniejsze skojarzenia.


Za przykład niech posłużą ruchy wykonywane przez aktorów w prostokątach padającego z sufitu światła, które swoją ciasnotą i geometrią przypominać mogą cele więzienne. Lecz jedynie przypominać. Żadnej dosłowności. Aktorzy oswajają się z tą wydzieloną dla nich przestrzenią. W rytualnych niemalże ruchach badają, czy będą potrafili w niej się zmieścić. Najpierw stoją, następnie, opierając się rękoma o podłogę „przechodzą” na nich do granic obrysowanych ciemnością, jakby mieli za chwilę wykonać kilka pompek czy asanę „pies z głową w dół”, i zatrzymawszy się, ruszają z powrotem do pozycji wejściowej. Wszystko to w wymuszającym precyzję rytmie, co skłania do refleksji o tym, jak dużo jest go w życiu za kratami. W pewnym momencie, siedząc w półmroku i błądząc wzrokiem po ascetycznej, pustej przestrzeni z wiszącą z tyłu ogromną czarną płachtą, słyszymy jedynie cykanie metronomu. Rytm i powtarzalność to fundament dyscypliny, o czym dobrze widział już Platon. Wśród gatunków muzycznych w jego państwie-polis, przez wielu badaczy uważanym za totalitarne, czyli też w swego rodzaju społecznym więzieniu, prym miały wieść marsze.


Foucault natomiast wiedział, że dyscyplina ducha równa się dyscyplinie ciała i vice versa. Dlatego patrząc na wybitną formę fizyczną naszej czwórki, która, zostając w koszulkach bez rękawów, wygląda niczym ze zdjęcia teamu trenerskiego jakiejś siłowni, zastanawiam się, czy to „opakowanie z muskułów” nie jest też swego rodzaju maską. Czymś, co Erving Goffman w Człowieku w teatrze życia codziennego nazywa fasadą. Walka z ową fasadą, z tym, co na wierzchu, z trudno poddającym się, szczególnie w wypadku więźniów, słynnym pierwszym wrażeniem i towarzyszącym mu zaszufladkowaniem, stała się dla mnie motywem przewodnim Odzwierciedlenia. Wskazuje na to wybrany przez twórców tytuł. W jednej z pierwszych scen aktorzy podchodzą bardzo blisko widowni. Stoją równym rzędem i wpatrują się w twarze siedzących naprzeciwko. Wyjmują coś w kieszeni. Nie wiemy, co to jest. Chwila niepewności. Czwórka wykonuje ruch, jakby miała czymś w nas rzucić, w jakiś sposób nas skrzywdzić. Nie. W dłoni trzymają zwykłą białą kredkę. Ta kredka będzie ważna. Wykonując choreografię, deklamując urywkowe historie-wiersze, aktorzy będą nieustannie powtarzać te same gesty – obwodzić linią własne i cudze stopy, kontury ciał, które, tylko przez chwilę pozostając w bezruchu, w następnej już zdezaktualizują wyznaczone granice. W spektaklu więźniowie, nie tylko ci, którzy stoją na scenie, ale też ci liczni nieobecni, nikogo nie oskarżają. Nie ma tu litanii pretensji wobec społeczeństwa. Nie chcą też tłumaczyć się i wyznawać win. Dokonane przez nich przestępstwa jak gdyby odchodzą w cień, co zdecydowanie przenosi ogólny akcent z wymiaru społecznego ku egzystencjalnemu. Więzienie zaś staje się nie tyle miejscem wymuszonego osamotnienia, ile miejscem, gdzie, z braku odpowiedniej ilości działań zastępczych, konfrontujesz się z samotnością jako taką, która dawno już stała się częścią współczesnego świata.


Spektakl już zdążył zebrać szereg nagród. Zajął I miejsce na IV Ogólnopolskim Konkursie Więziennej Twórczości Teatralnej w Poznaniu. Otrzymał Nagrodę Główną XXVI. Ogólnopolskiego i XIV. Międzynarodowego Przeglądu Sztuki Więziennej w Sztumie. Przyczyna tego sukcesu wydaje się nietrudna do wytłumaczenia. Fundacji Jubilo i jej podopiecznym udało się najważniejsze – stworzyli dzieło, które wzbudza emocje, daje do myślenia i… rzeczywiście przeciwdziała wykluczeniu z kultury.


Fundacja Jubilo
Odzwierciedlenie
reżyseria: Agnieszka Bresler, Diego Pileggi, Simona Sala
obsada: Dawid, Dominik, Janek, Mateusz
muzyka: Dawid Ilczyszyn
współtwórcy spektaklu: Igor, Kamil, Krystian, Krzysiek, Marek, Marcin
premiera: 24.11.2015