Hanna Bylka-Kanecka: Porozmawiajmy o tańcu dla dzieci w Polsce. Perspektywa każdej z nas jest w tym zakresie specyficzna i związana z konkretnymi kontekstami naszych działalności.
Ula Zerek: Moja perspektywa skupia się wokół Małej Platformy, która odbyła się w 2019 roku. Pomysł naszej Fundacji Polka dot, współorganizującej Polską Platformę Tańca, na Małą Platformę spotkał się z entuzjazmem zarówno ze strony głównego organizatora PPT, czyli Instytutu Muzyki i Tańca, jak i ówczesnej dyrekcji Teatru Miniatura. Dzięki temu udało się wpisać w program PPT pierwszy, choć kameralny, przegląd spektakli tanecznych dla dzieci. Rozmowy o tym, jak Mała Platforma mogłaby się rozwijać, zaledwie zdążyły się zacząć. Niestety, ze względu na pandemię różne plany zostały zawieszone. Trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się działania w „starej” rzeczywistości.
Pozostaje mi nadzieja, że szybko będziemy mogli do nich powrócić. Justyna Czarnota przygotowała tekst Taniec dla dzieci pod lupą recenzujący i analizujący program Małej Platformy (https://teatrminiatura.pl/pl/aktualnosci/2020/11/02/taniec-dla-dzieci-po-lupa/), warto do niego zajrzeć.
H. B.-K.: Gdybyś miała podsumować wnioski płynące z Małej Platformy, to co uważasz za szczególnie istotne?
U. Z.: Małej Platformie towarzyszyło dużo refleksji. Przypuszczam, że część z nich może być nadal aktualna. Przede wszystkim byliśmy zaskoczeni małą liczbą zgłoszeń. Myślę, że nie musi być to jednoznaczne z tym, że tak mało powstaje prac tanecznych dla dzieci. Część twórców podejmujących tego typu działania może odnajdywać możliwości realizacji w pozatanecznych kontekstach, takich jak festiwale rodzinne czy wydarzenia promujące zdrowy tryb życia. Być może to szkoda, że brakuje programów i miejsc poświęconych tańcowi dla dzieci, ale może też obecność tańca w różnorodnych kontekstach dowodzi jego otwartości. A może z jakiegoś powodu hasło „przegląd taneczny” odstrasza twórców?
H. B.-K.: Dla mnie jednak ta identyfikacja taneczna jest bardzo ważna, bo od razu odsyła do konkretnego kontekstu teoretycznego i historycznego. Zarówno jako opiekunka programu Roztańczone Rodziny – Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci – Art Station Foundation by Grażyna Kulczyk, jak i jako twórczyni spektakli dla rodzin (wraz z Aleksandrą Bożek-Muszyńską jako kolektyw Holobiont) bardzo zwracam uwagę na to, żeby wiedzieć, gdzie jestem z daną propozycją i w jakim momencie. Ta świadomość jest związana z odpowiedzialnością za to, co się robi. Spektakle, które nie pracują z choreografią, też można choreograficznie odczytać. Ale osób tworzących taniec dla dzieci lub rodzin i deklarujących wprost, że jest to taniec eksperymentalny, jest w Polsce wciąż zaskakująco mało. Brakuje też struktur instytucjonalnych dla tego typu przedsięwzięć, choć miejsca poszukujące przyjmują taniec jako gościa – jako Holobiont wygrałyśmy dwa konkursy na produkcję w warszawskim Teatrze Ochoty i poznańskim Centrum Sztuki Dziecka. Mam oczywiście takie marzenie, żeby istniało coraz więcej instytucji otwartych na działania z pola tańca eksperymentalnego. Mógłby się on wtedy jeszcze prężniej rozwijać, także w zakresie budowania krytycznej refleksji nad nim i dialogu z innymi dyscyplinami badawczymi i dziedzinami sztuki. Wsparcie instytucjonalne łączy się też z organizacją grań i umieszczeniem spektaklu w repertuarze, co w świecie tańca jest prawdziwym luksusem.
Oczywiście te procesy wymagają czasu. Dlatego tak się cieszę, że mogę współtworzyć długoletni program, w tym roku obchodzący swoje 10-lecie, wspierany przez ASF, Miasto Poznań i Stary Browar. To dzięki coachingowi w ramach Alternatywnej Akademii Tańca z Daliją Aćin Thelander poznałam Olę Bożek-Muszyńską i stworzyłyśmy nasz pierwszy spektakl, DOoKOŁA. Od dwóch lat opiekując się programem, mam poczucie odpowiedzialności za pielęgnowanie i popularyzowanie poważnego myślenia o tańcu dla dzieci. To pole, na którym może powstać wypowiedź artystyczna, ale też miejsce refleksji nad politycznością tańca. Tematy związane ze sprawczością i władzą wybrzmiewają bowiem w relacjach rodzinnych i szerzej, w relacjach dzieci-dorośli, szczególnie wyraziście. Kolejnym bardzo ważnym dla mnie obszarem, obok produkcji i prezentacji spektakli, jest edukacja taneczna. Kiedy podczas II Kongresu Tańca słuchałam poświęconego jej panelu, doszło do mnie z całą mocą, że sposób, w jaki myślę o edukacji, jest bardzo daleki od mainstreamu. Tym większe mam poczucie odpowiedzialności za wspieranie w kontekście dziecięcym rozwoju narzędzi i środowisk pracy technikami somatycznymi i tymi opartymi na improwizacji. W 2019 roku udało się w poznańskim Studio Słodownia +3 zorganizować w ramach Roztańczonych Rodzin coaching dla osób pracujących ruchowo z dziećmi z Heike Kuhlmann z berlińskiej Somatische Akademie. Gdy otwieraliśmy zapisy, zastanawiałam się, czy praca somatyczna z dziećmi nie jest jednak w Polsce wciąż zbyt niszowym tematem. Ku mojej wielkiej radości mieliśmy pełną grupę osób z całego kraju. To pokazuje ogromny potencjał.
U. Z.: Czy nie wydaje ci się, że w ofercie edukacyjnej następuje dziwny przeskok po okresie przedszkolnym? Mam wrażenie, że jest już sporo zajęć dla dzieci w wieku 1-5 lat, obejmujących elementy świadomości ciała, sensoryki i improwizacji. Nareszcie obok baletu pojawia się alternatywa. Sama spotkałam się z dużą otwartością, zainteresowaniem i pozytywnym zaskoczeniem podczas naszych spotkań z cyklu „Teatr Puk Puk” w żłobkach. I potem nagle następuje drastyczne odcięcie od tego podejścia. W ofertach zajęć okołoszkolnych dominują taniec towarzyski, hip-hop, ewentualnie taniec nowoczesny. Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. Wydaje mi się, że współcześni rodzice mają możliwość coraz bardziej świadomie doświadczać rodzicielstwa, szczególnie w tych pierwszych latach. Rozbudzona świadomość w dorosłych naturalnie przekłada się na to, czego chcą dla swoich dzieci. Stąd, jak myślę, taka różnorodność zajęć dla maluchów. Niestety zdaje się, że tego świadomościowego lotu nie wystarcza wciąż na długo – i może to tu tkwi największe wyzwanie? Jak zmierzyć się z tym, że ciało siedmio-, dziesięciolatków zaczyna być naznaczane i obciążane masowym przekazem, szkodliwymi skojarzeniami? Chciałabym móc przyglądać się nieskrępowanemu rozwojowi tańca i towarzyszyć mu przez kolejne etapy życia Małego Człowieka, którego wystarczy nie zepsuć, otwierając tylko przed nim przestrzeń do twórczego i odkrywczego działania.
H. B.-K.: Myślę, że nie ma nic złego w hip-hopie czy tańcach ludowych, wręcz przeciwnie, sądzę, że to bardzo dobrze, że dzieci mają dostęp do różnorodnych form. Ale może mówimy o tym, że chciałybyśmy więcej zajęć dla dzieci w różnym wieku, dotykających świadomości ciała i poszukiwania indywidualnej ekspresji ruchowej? Uważam, że taniec eksperymentalny dla dzieci w kontekście szkół miałby potencjał rewolucyjny. Bardzo subtelny i radykalny jednocześnie. Słowa Bonnie Bainbridge Cohen, twórczyni metody Body-Mind Centering®: „Here, the brain is the last to know”, czy Feldenkreisowskie „rób mniej, czuj więcej”, odsyłają nas daleko poza systemowe myślenie o edukacji: do uczenia się przez budowanie doświadczenia. Praktyki te uczą wsłuchiwania się w siebie, bycia blisko ciała i swoich potrzeb, uczą otwartości i zaufania do subiektywnego doświadczenia, poszerzają pole widzenia o nienormatywne i bardzo często nie rozpoznawane jako taniec sposoby twórczego poruszania się. A szkoła systemowa opiera się na modelu przekazywania przez nauczycieli (a nie wspólnego wytwarzania z dziećmi) wiedzy, połączonym z oceną określającą stopień przyswojenia materiału. Przeniesienie refleksji nad politycznością, w szerokim rozumieniu tego słowa, na grunt tańca dla dzieci lub rodzin ma moim zdaniem ogromny potencjał krytyczny.
U. Z.: Mówiąc o różnych stylach tańca, które są proponowane dzieciom, mam na myśli nie tyle wyższość którejś z estetyk, co stopień świadomości ciała, która jest kluczowa i przekłada się na intencję i znaczenie. Sama różnorodność stylów jest bardzo dobra, dostarcza różnych przeżyć i daje szansę na zdobywanie różnych umiejętności. Problem moim zdaniem pojawia się, kiedy dany styl narzuca szkodliwe znaczenia i wykorzystuje ciało, uprzedmiotawia je – to jest niestety bardzo widoczne w wielu tańcach teledyskowych, które cieszą się zawsze dużą popularnością.
H. B.-K.: Dotykasz tematu odpowiedzialności nauczycielek i nauczycieli tańca za proponowane dzieciom treści. Myślę, że to ważne, żeby osoby prowadzące zajęcia ciągle się rozwijały i miały zdolność krytycznej, rozwojowej refleksji. Dzieci, które będą znały siebie, ufały swoim potrzebom i szanowały różnorodność, cielesną i każdą inną, będą miały większe zasoby do budowania w przyszłości społeczeństwa obywatelskiego, odpowiedzialnego i zdolnego do dialogu i wzajemnego szacunku. Dla mnie bardzo ważne jest podejmowanie refleksji nad strukturą zajęć i świadome wybieranie strategii. Zarówno techniki somatyczne, jak i improwizację widzę jako tereny emancypacyjne i demokratyczne.
U. Z.: Proces emancypacji wymaga czasu i przestrzeni, w której ta wrażliwość może się wyłaniać. Dlatego może niektórym trudno jest się w niego zagłębić, szczególnie w czasach tak bardzo nastawionych na efekt. W prowadzeniu zajęć dla dzieci przeszkodę stanowią dla mnie czasami rodzice, którzy spodziewają się, że dziecko osiągnie widoczne postępy w formie układzików tanecznych. Zdarza się też, że same dzieci dopytują: „A kiedy w końcu będziemy tańczyć?”. Pokazuje to, jak stereotypowo rozumiane jest samo słowo „taniec” już od wczesnych lat. Ale to pytanie może też nakierowywać na to, skąd się pojawiają pewne wyobrażenia i potrzeby, i co można z nimi zrobić. Zastanawia mnie fenomen abstrakcji i niedosłowności w sztuce i tego, jak w niektórych dziedzinach – malarstwie czy muzyce – takie formy przyjmują się łatwiej, a od innych, np. tańca właśnie, oczekuje się dosłowności w kopiowaniu rzeczywistości. Chciałabym, żeby w sztuce tańca było więcej akceptacji nieskrępowanej twórczości i wrażliwości na nią, żeby oglądając taniec, ludzie umieli dostrzegać różne walory i znaczenia. I to nie dotyczy tylko tańca dzieci i dla dzieci. Myśląc o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego: to, w jaki sposób poznajemy siebie samych, jak wykształca się nasza wrażliwość, stanowi ważny element rzeczywistości, którą tworzymy. To, jak wyznaczam swoją przestrzeń, przestrzeń swojego ciała i jego granice, będzie miało ogromny wpływ na to, jak będę się odnosić do przestrzeni, ciała i granic innych. To wszystko stanowi pierwotny język tańca. Przychodzi mi do głowy kolejne wizualne skojarzenie, bliskie Holobiontowemu spektaklowi on_line_. Można narysować kreskę ciemnym markerem i nic już kształtu ani barwy takiej linii nie zmieni, nie dopełni. Czym innym zupełnie jest namalowanie pastelami kreski, która przecinając się z innymi nabiera nowego koloru. Chodzi o to, że potrzebne są zarówno „markery”, jak i „pastele”. I w tańcu podobnie można stworzyć taki równoprawny wachlarz, w którym różne style mają swoje miejsce. Ważne jest w tej różnorodności świadome wykorzystywanie elementów i nadawanych im znaczeń. W tym miejscu myślę o twórczości zespołu Kabinet K, pod którego wielkim wrażeniem wciąż jestem. W ich spektaklach występują dzieci partnerujące dorosłym performerom. Ich ciała są traktowane także partnersko. Ten proces jest głęboki i autentyczny i dlatego na przykład fakt, że dzieci występują w bieliźnie, nie budzi żadnych dwuznacznych skojarzeń.
H. B.-K.: Dotykamy tu demokratycznego aspektu tańca dla dzieci. W pracy nad przedstawieniami Holobiont ten temat zawsze wraca – na ile zostawiamy propozycje otwarte, a kiedy je domykamy, bardziej określamy dla widowni/uczestniczek i uczestników? Obserwujemy z Olą, że niektórzy dorośli i dzieci lubią mieć bardzo dużo swobody zachowań, inni czują się bezpieczniej, gdy są „prowadzeni”. Przy ostatniej produkcji, Gdzie kształty mają szyje, dotknęłyśmy pewnej granicy domykania form interakcji i teraz znowu mam potrzebę stworzenia spektaklu o większej pojemności na różnorodne reakcje. Patrząc na małe dzieci i ich niestandaryzowane odpowiedzi na rzeczywistość, my dorośli możemy sobie nieustannie przypominać o bogactwie, które jest w nas. Uznanie go za wartość już na poziomie rodziny może być bazą do wspaniałej – co nie znaczy, że łatwej – praktyki budowania relacji i osadzania się w świecie.
U. Z.: Jeszcze niedawno, kiedy zastanawiałam się, co możemy robić, żeby taniec eksperymentalny dla dzieci mógł się rozwijać w Polsce, wydawało mi się, że dobrym modelem jest współpraca twórców z teatrami, które są tańcem coraz żywiej zainteresowane. Taki układ z pewnością ma dużo pozytywów: teatr zajmuje się kwestiami produkcyjnymi, organizuje widza i przede wszystkim ma szansę zapewnić regularne granie spektaklu. Jednak to ma też swoją cenę i taniec staje się przylepką do teatru, jest tam przemycany, nie zyskuje autonomii. Przeważnie twórcy z propozycją pracy w teatrze w pakiecie dostają zespół aktorski, a możliwość angażowania niezależnych tancerzy jest już skomplikowana. Realia teatru, szczególnie instytucjonalnego, i rzeczywistość tańca niezależnego są często bardzo rozbieżne. Coraz bardziej dostrzegam wartość autonomii tańca, o czym też mówisz. Jednocześnie mnie naturalnie ciągnie do styku tańca i innych dziedzin, nie tylko sztuki. Bo dla mnie taniec jest językiem komunikowania się ze światem. Może to też jest dobry scenariusz, żeby taniec, zapraszany i doceniany w innych obszarach, powrócił kiedyś ze zwiększoną mocą na swoje autonomiczne miejsce. Spójrz, jaki problem stanowi wciąż samo nazewnictwo. Taniec, ale jaki? Nowy, eksperymentalny, niezależny… Potrzebna nam jakaś spójność. Podoba mi się, że konsekwentnie mówisz o tańcu eksperymentalnym.
H. B.-K.: Myślę, że rozwojowi tej dziedziny pomogłoby budowanie języka z nią związanego. Cykl warsztatów dla krytyczek i krytyków Skoczne słowa, który udało nam się zorganizować w 2020 roku, bardzo wyraźnie to pokazał. Spotkania krytyczek tańca i teatru, pedagożek teatru, artystek, kuratorek i pasjonatek odsłoniły wiele pól wspólnych. Takich „łącznikowo-wymianowych” okazji życzę nam wszystkim jak najwięcej i ogromnie się cieszę, że czekają nas kolejne odsłony programu Roztańczone Rodziny.




fot. Piotr Pędziszewski
ULA ZEREK – artystka niezależna, tancerka, performerka, choreografka, absolwentka m.in. Międzywydziałowego Instytutu Nauk o Sztuce na ASP w Gdańsku. Współpracuje z Teatrem Dada von Bzdülöw i Teatrem Miniatura w Gdańsku, współtworzy duet performatywny Safe&Sound. Była rezydentką programu Mica Moca/Uferstudios (Berlin) i stypendystką m.in. MKiDN (2012); jest laureatką nagrody Sztorm Roku 2009 trójmiejskiej redakcji „Gazety Wyborczej” i prezeską Fundacji Polka dot.
HANNA BYLKA-KANECKA – teatrolożka, choreografka, doktorantka UAM w Poznaniu. Kuratorka programu Roztańczone Rodziny (Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci). Współzałożycielka kolektywu Holobiont. Jest laureatką stypendiów, m.in. Erasmus, w ramach którego rok studiowała na paryskiej Sorbonie.