Teatr Łapaczy Snów, Wąsy kota, scen. i reż. Marcin Kęszycki
Performatywność sztuki teatralnej najczęściej kojarzona jest z aktywnością aktorek i aktorów podejmujących określone, zaplanowane, choć podlegające też incydentalnej wariantywności, działania w obecności widzów.
Użycie rozmaitych narzędzi i technik daje wykonawcom szansę na prowokowanie wrażeń, które w świadomości odbiorców powoływać mogą do istnienia alternatywne światy. Nie chodzi jednak o tworzenie wizji całkowicie oderwanych od rzeczywistości, a o takie zakotwiczenie artystycznej prezentacji – niezależnie od poziomu jej fikcyjności – w znanym nam świecie, które pozwala na wzbogacenie go, poszerzenie horyzontów jego postrzegania i podważenie pozornie rządzących nim, zastanych konieczności. Za klucz umożliwiający ocenę fortunności performatywnej prezentacji można uznać skuteczność przekraczania ram ograniczających akceptowaną przez publiczność wizję rzeczywistości. W tym kontekście znaczenie zyskuje także specyficzny aspekt performatywności w przestrzeniach teatralnych, która wiąże się z pojęciem widzialności. Sceniczne byty mają dwoisty charakter: rozpięte pomiędzy dosłownością i umownością, łączą ontologię pozascenicznych istnień aktorek i aktorów z fikcją kreowanych ról. Postać sceniczna funkcjonuje na granicy pomiędzy realnością tworzących ją wykonawców a fantastycznością zaplanowanej kreacji. Spektakl odkrywać może przed widzami oba aspekty teatralnego istnienia.
Liminalna płynność pomiędzy tożsamością artystów i tożsamością kreowanych przez nich postaci sprawia, że teatr staje się miejscem możliwych manifestów dwojakiej obecności. W jego przestrzeni Inny – zarówno w klasycznym wymiarze antropologicznym, postrzegany jako osoba wyróżniająca się charakterystycznymi, specyficznie różnicującymi ją od dominującej w danej kulturze czy społeczności kolektywnej tożsamości większościowej, jak i jako każdy indywidualny byt niezależny od patrzącego „ja” – zyskuje uwagę obserwatorów, dającą prawo autoprezentacji i istnienia. Szczególnie ważne w tym kontekście jest prawo głosu. Widziany i słyszany Inny wkracza w perspektywę odbiorców spektaklu, którzy odtąd nie mogą dłużej ignorować jego podmiotowej obecności. Już samo zdanie sobie sprawy z wyróżniającej go Inności może zmieniać rzeczywistość w oczach widzów. Jeszcze cenniejszym aspektem teatralnej performatywności jest utożsamienie, pozwalające im na rozpoznanie siebie w Innym. Dzięki niemu publiczność nie tylko poszerza granice otaczającego ją świata, ale także własnej samoświadomości, mającej decydujący wpływ na jakość postrzegania różnorodnych zjawisk.
Działający w Poznaniu od roku 2015 Teatr Łapaczy Snów, który pracuje pod opieką artystyczną aktora Teatru Ósmego Dnia Marcina Kęszyckiego, to inicjatywa nie tylko artystyczna, ale też – podobnie jak wiele jej podobnych w całym kraju, od lokalnego poznańskiego Teatru pod Fontanną po stołeczny Teatr 21 – zwiększająca widzialność osób z niepełnosprawnością intelektualną. Dla wielu występujących w nim aktorek i aktorów cotygodniowe próby w siedzibie Ósemek są jednymi z niewielu okazji do twórczej interakcji społecznej. Podstawowe korzyści osobiste wynikające z doświadczenia pracy teatralnej nie różnią się pewnie niczym szczególnym od tych, które są udziałem członkiń i członków każdego innego teatru amatorskiego. Praktyka sceniczna zwiększa ich samoświadomość w wymiarze komunikacji werbalnej i niewerbalnej zarówno w odniesieniu do relacji wewnętrznych w grupie, jak i w perspektywie kontaktu z publicznością. Przełamywanie bariery skrępowania, naturalnego dla większości ludzi, którzy znajdują się w centrum uwagi innych, podnosi poziom pewności siebie i ułatwia nawiązywanie relacji. Ekspresja sceniczna pozwala na przetrenowanie sposobów przekładania osobistych myśli i emocji na czytelne wypowiedzi i zrozumiałe znaki niewerbalne, co zwiększa wielopłaszczyznowe kompetencje komunikacyjne. Otwarcie przestrzeni osobistej wolności przyczynia się do pobudzenia wyobraźni i docenienia jednostkowej inwencji twórczej teatralnych artystów-amatorów. Przygotowywane przez Łapaczy Snów spektakle stwarzają biorącym w nich udział aktorkom i aktorom okazję do wypowiadania się we własnym imieniu. Ich publiczność zyskuje zaś szansę na konfrontację z ich perspektywą widzenia świata, wrażliwością, pomysłowością i sposobami wypowiadania się, które przekraczają schematy konwencjonalnej komunikacji codziennej oraz teatralnej. Obserwując i słuchając osób, których oryginalność i nieszablonowość są często przyczyną wypchnięcia ich poza margines powszechnej widzialności społecznej, widzowie zyskują szansę, by poszerzyć granice akceptowanej przez siebie normatywności.
Wąsy kota to pierwszy spektakl zrealizowany przez Łapaczy Snów od początku pandemii. Jego tematem jest odczuwany przez osoby tworzące tę grupę niepokój, będący subiektywnym odbiciem globalnych kryzysów współczesnego świata. Zagrożenie, które wobec powszechności zachorowań i zgonów wywołanych przez covid stało się stałym elementem naszej rzeczywistości, szczególnie odbijało się na jednostkach wrażliwych psychicznie oraz pozbawionych silnego wsparcia społecznego. Niebezpieczeństwo kryzysów zdrowia psychicznego mocno doświadczane było przez dzieci i młodzież, choć gwałtowne nasilenie się problemów emocjonalnych w grupie najmłodszych Polek i Polaków dostrzeżone zostało powszechnie dopiero po opublikowaniu wstrząsających danych statystycznych odnotowujących próby samobójcze. Jestem przekonany, że osoby z niepełnosprawnościami mogły radzić sobie jeszcze gorzej – pozbawione wypracowywanej latami rutyny działań, odcięte od możliwości kontaktu z innymi ludźmi, udziału w zajęciach edukacyjnych oraz uczestnictwa kulturze czy uprawiania sportu, niekiedy nieposiadające kompetencji czy narzędzi informatycznych pozwalających na komunikację zdalną, pozostawione zostały same sobie. Dla wielu z nich możliwość niezapośredniczonego kontaktu ze światem zewnętrznym ograniczona została do tego, co widzieli przez okna własnych mieszkań. Diagnoza ta potwierdziła, ale też wzmocniła obserwację przedstawioną w jednym z wcześniejszych, zrealizowanych przed pandemią spektakli Łapaczy Snów, zatytułowanego Okna.
Tym razem okno, z którego widać jedną z ulic w centrum Poznania, zostaje zamknięte już w pierwszej scenie. Cichną odgłosy miejskiej wrzawy i syreny przejeżdżających karetek. Wspomnienie zagrożenia epidemicznego nadal wywiera jednak znaczący wpływ na niektóre postaci spektaklu. W dialogu odgrywanym przez Macieja Pinterę i Krzysztofa Marianowskiego zderzone zostają skrajne perspektywy postrzegania tego tematu. Postać kreowana przez Marianowskiego nie chce zdjąć maseczki, manifestując swoje obawy przed wirusami. Prowokuje to drwinę bohatera kreowanego przez Pinterę. Nasz zdrowy rozsądek ciągle poddawany jest próbom zaufania – zmieniające się dane, wytyczne i wymagania częściej dezinformują zamiast przystępnie i wiarygodnie komunikować, co się dzieje i instruować o właściwym postępowaniu. Wiarygodnym źródłem informacji okazują się koty. Ich niespokojne zachowanie sugeruje, że „coś jest nie tak”. Wrzeszczą, gonią się i są niespokojne, ponieważ mają wąsy jak anteny, którymi wyczuwają zagrożenie. Stąd tytuł spektaklu. Źródła niepewności tych zwierząt, podobnie jak naszych obaw i lęków, mogą być rozmaite. Kolejne sceny spektaklu nawiązują m. in. do problemów ekologicznych, tragicznej sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej i wojny w Ukrainie. Globalne kryzysy, prezentowane w perspektywie zaproponowanej przez artystów pracujących z Marcinem Kęszyckim, zyskują nowy wymiar, który pozwala spojrzeć na nie bez filtra medialnego dyskursu. Dzięki temu widzowie mogą zobaczyć je takimi, jakimi są, odrzucając filtr koniunkturalnej, politycznie warunkowanej retoryki, czyli owijania w bawełnę.
Różnorodne talenty biorących udział w spektaklu aktorek i aktorów zachęciły reżysera do zastosowania adekwatnych środków komunikacji z widzami. Ktoś odgrywa niemą scenę, ktoś tylko pokazuje się, kiedy głos z offu opowiada jakąś historię. Filip Marković bez słowa zakłada koszulkę z grafiką wyobrażającą drzewo i zaznacza swoją obecność oraz sportową pasję, biegając po sali. Anna Augustyniak opowiada o własnych zainteresowaniach. Nazywa siebie „zieloną dziewczyną”, po czym sadzi nasionko w doniczce, dając tak nadzieję światu, w którym – niestety – wynaleziono już smog i oleiste rzeki. Siostry Natalia i Marta Turostowskie mówią, a nawet śpiewają napisane przez siebie poetyckie teksty. Natalia rapuje piosenkę będącą manifestem, który odnosić się może do każdej aktorki i każdego aktora z jedenastoosobowego zespołu Łapaczy Snów, ale także do każdego z widzów oglądających ich występ:
Każdy człowiek ma prawo żyć z godnością
To jednak nie ma nic wspólnego
Z rzeczywistością
(…)
Życie jest jak Turet
kopie w tyłek, słabszemu da w kość,
wyśmieje, odrzuci
Chcemy żyć na maksa
Powracający, skandowany przez wszystkich refren tego utworu niesie bezpośrednią radę, a może i pocieszenie dla strapionych: „Żyj na sto procent, żyj na sto procent/ Ale to co już masz od życia to doceń!”. Po chwili zyskuje on jeszcze większą siłę, kiedy zostaje zestawiony z monologiem Marty, zaczynającym się słowami: „Jestem z Kijowa, jestem z Kabulu, jestem z Damaszku”. Przejmujący tekst, wypowiadany przez aktorkę z niepełnosprawnością w pierwszej osobie, może uzmysławiać nam wszystkim, że ból, głód, chłód i cierpienie, które dotykają ludzi na całym świecie, kiedyś mogą dotknąć i nas. Może więc dzisiaj, kiedy wielu z nich szuka schronienia w naszym kraju, pora zrozumieć, co śpiewała wcześniej Natalia: „nie czekaj ziom, jeśli możesz komuś pomóc/ nie siej farmazonów”.
Próby Teatru Łapaczy Snów prowadzi Marcin Kęszycki, który jest też autorem scenariusza i reżyserem Wąsów kota. Z grupą współpracuje Katarzyna Klebba, skrzypaczka związana z poznańskim offem, autorka i wykonawczyni muzyki do spektaklu. Wsparciem służy Konrad Szymański, pedagog na co dzień pracujący z osobami z niepełnosprawnością. Najważniejszym źródłem siły grupy nie jest jednak dorobek ani doświadczenie jej instruktorów, a różnorodność tworzących ją osób. Rozmaite charaktery, zdolności i umiejętności jedenaściorga aktorek i aktorów pozwalają im na realizację specyficznych zadań teatralnych. Wartość stanowi jakość wykorzystywanych przez nich środków i wyjątkowy charakter narzędzi, którymi dysponuje każda z aktorek i każdy z aktorów – zarówno na poziomie tworzenia scenariusza scenicznego, jak i ekspresji warunkowanej ich osobistymi cechami. Wąsy kota pozostawiły mnie jednak z drobnym, choć znaczącym niedosytem, a może raczej – z pytaniami.
Zdaję sobie sprawę, że praca amatorów, których łączy pasja, potrzeba wspólnych spotkań, zabawy, ale też efektywnego spędzania czasu, chęć tworzenia i dążenie do przełamywania własnych ograniczeń wymaga takiego skanalizowania, które nada jej efektom określoną, czytelną dla widzów strukturę. Czy końcowy efekt wynika z działań kolektywnych, czy też przebieg poszczególnych scen i ich organizacja jest rezultatem inicjatywy reżysera? Może ciekawszym i jeszcze bardziej równościowym pomysłem byłaby próba oddania pełnej inicjatywy Łapaczom Snów, których osobiste wypowiedzi czasem, choć nie zawsze, zdają się teraz wzięte w cudzysłów wrażliwości, doświadczenia i oczekiwań reżysera? Subtelnym elementem prowadzącym do takiego ustrukturyzowania jest grana na żywo przez Klebbę muzyka, wykorzystująca całe spektrum możliwości wydobywanych przez artystkę ze skrzypiec. Jednak i tu pojawia się pytanie: dlaczego, chociaż zdarza się, że swój instrument trzyma też w rękach aktorka Anna Augustyniak, która w pewnym momencie deklaruje, że bardzo lubi na nim grać, nie słyszymy jej gry? Widzimy jedynie, jak przesuwa smyczkiem po strunach, podczas gdy w przestrzeni dominują dźwięki wygrywane przez profesjonalną instrumentalistkę, która sufluje aktorkę. Podobny charakter ma także odtwarzanie dialogów i pojedynczych wypowiedzi z offu. Taki dubbing sugeruje ograniczone zaufanie wobec artystów występujących w Wąsach kota. Być może decyzja o zastosowaniu konkretnych rozwiązań wynikała z kilkuletniej znajomości reżysera ze wszystkimi członkiniami i członkami grupy oraz analizy ich możliwości. Jednak, chociaż jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować taki wybór, w tym spektaklu chyba bardziej interesowałoby mnie wykorzystanie potencjału Łapaczy Snów, którzy znakomicie, choć nie zawsze konwencjonalnie, prezentują przed widzami własne przemyślenia i aktywne ciała. Być może ciała te nie zawsze realizują dokładnie szkicowane wcześniej plany i wcielają w życie konkretne pomysły, ale podobnie dzieje się w przypadku każdego innego aktora i każdej aktorki. W moim odczuciu podpieranie się nagranymi wypowiedziami aktorów i aktorek, łapanymi podczas spotkań jak motyle specjalną siatką, osłabia najważniejszą wymowę spektaklu. Chcę jednak z przekonaniem zaznaczyć, że ani postawione tu pytania, ani wyrażone przeze mnie wątpliwości nie niweczą dobrego wrażenia, jakie pozostawiła we mnie ta produkcja Teatru Łapaczy Snów. Teatralne życie aktorek i aktorów mogłoby być jednak pełniejsze, gdyby realizatorzy Wąsów kota, nadal pamiętając o komforcie wykonawców, z należną troską o organizację prezentacji, pozwolili im prezentować siebie bez użycia scenicznych protez. Ich wprowadzenie poprawiło być może estetyczne aspekty przedstawienia. Jednak nie one, a aktorzy wraz ze wszystkimi swoimi cechami indywidualnymi, nawet jeśli niektórzy odbierać je mogą jako „deficyty”, stanowią o dużej wartości najnowszego spektaklu Teatru Łapaczy Snów. Dzięki niemu możemy przypomnieć sobie, że to nie konkretne osoby są „niepełnosprawne”, a raczej niepełnosprawne jest społeczeństwo, które nie umie stworzyć im warunków do godnego życia i pracy.
Teatr Łapaczy Snów
Wąsy kota
scenariusz i reżyseria: Marcin Kęszycki
muzyka: Katarzyna Klebba
opieka pedagogiczna: Konrad Szymański
kostiumy: Ewa Tetlak
dźwięk: Jakub Staśkowiak
efekty dźwiękowe: Sebastian Dęmbski
światło: Piotr Najrzał
obsada: Anna Augustyniak, Łukasz Idzikowski, Krystyna Imielińska, Krzysztof Marianowski, Filip Marković, Jarosław Paciorek, Maciej Pintera, Kinga Skorupka, Marta Turostowska, Natalia Turostowska, Emilia Wysocka
premiera: 22.10.2022, Teatr Ósmego Dnia w Poznaniu