Cofnijmy się w czasie. Na kartce wyrwanej z kalendarza widzimy datę 18 kwietnia 2018 roku. Trwa pierwszy dzień protestu osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Rozpoczyna się okupacja Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Na największej scenie – życia – rozgrywa się widowiskowy spektakl społeczny. Z cienia wychodzą postaci, które na co dzień przebywają w społecznej kwarantannie. Nagle z przezroczystych obywateli przeobrażają się w hiperwidzialnych. Walczą o godne życie i przywrócenie głosu w strefie publicznej. Próbują uświadomić publiczności, jak wygląda ich codzienność. Jednak widzom, którzy nie doświadczają tego bezpośrednio, ciężko jest wejść w ich skórę. Nie spodziewają się, że taki dzień nastąpi dwa lata później.
W 2020 roku koronawirus przyczynił się do tego, że dotychczas abstrakcyjna dla większości społeczeństwa przepełniona ograniczeniami codzienność (tymczasowo) zaczęła dotykać wszystkich. Stała się częścią ogólnospołecznej egzystencji. Zostaliśmy (bez wyjątku) brutalnie wyrwani ze świata, który znaliśmy, i przeniesieni do alternatywnej rzeczywistości. Społeczna kwarantanna nie jest obecnie wyimaginowanym obrazem. Każdy z nas jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, jak wyglądała jego adaptacja w nowych realiach, a także podsumować negatywne i pozytywne skutki gwałtownych zmian wywołanych pandemią.
Pomimo to przypomnę kluczowe dla poruszanego tematu wydarzenia. Pierwszy w moich myślach pojawia się obraz walk o rolkę papieru toaletowego, opakowanie ryżu czy płynu do dezynfekcji. Bez wątpienia scena, w której rzesze ogarnął strach o dostępność podstawowych do życia produktów, zapisze się w narodowej pamięci. Polski rząd, zamykając miejsca publiczne, zahamował dostęp do edukacji, służby zdrowia, kultury czy sztuki. Obywatele w domowych izolatkach mierzyli się z poczuciem zbiorowego lęku. W każdym domu odrywał się inny dramat, ale wszystkie narracje łączył ten sam problem – ograniczenie czy nawet brak dostępności. Miasta opustoszały. Puste środki transportu publicznego oraz ulice były efektem nie tylko nałożonych na społeczeństwo obostrzeń, ale także obawy przed spotkaniem z nowym „trędowatym” – nosicielem wirusa. Następstwem zachowania dystansu społecznego została niewidzialność. Ludzie nie spotykali się towarzysko, nie wiedzieli, co dzieje się za murami innych mieszkań. Ci objęci zakazem wychodzenia z domu byli zdani tylko na własne towarzystwo. Natomiast osoby defaworyzowane (w tym bezdomne) omijano, unikając kontaktu, nawet wzrokowego. Wszyscy przemieszczali się samotnie, jak duchy. Każdy szedł pospiesznie w innym kierunku. Mimo tego nawet ciche kichnięcie czy kaszlnięcie powodowało, że samotny człowiek stawał się nagle hiperwidzialny. Obserwacja tego zjawiska uzmysłowiła mi, jak płynna jest granica między niewidzialnością a hiperwidzialnością.
Osoby z niepełnosprawnościami od lat walczą o widzialność społeczną, pełną akceptację i prawo do głosu. Pragną przyłączyć się do wielkiej machiny społecznej jako jej pełnoprawni i wolni członkowie. Świadczy o tym nie tylko wspomniany protest z 2018 roku, ale także działalność grup teatralnych angażujących osoby z niepełnosprawnościami. Scena artystyczna będąca otwartą mównicą pozwala poruszyć defaworyzowanym tematy tabu – odzyskać głos i przywrócić widzialność swojego ciała. Przyglądając się społeczno-politycznemu porządkowi, ciężko nie zgodzić się ze słowami Eweliny Godlewskiej-Byliniak i Justyny Lipko-Koniecznej, podkreślającymi, że „deficyt statusu społecznego zostaje wyrównany nadmiarem troski bez końca ugruntowywanej przez moralny, medyczny i gospodarczy porządek dyskursu. Wszelkie dodatkowe, to znaczy niemieszczące się w stereotypie osoby z niepełnosprawnością, potrzeby artykułowane przez jednostki (…) są odbierane przez opinię publiczną jako nietakt, niewdzięczność, bezczelność, utrata zdolności racjonalnego sądzenia i właściwej oceny swojej kondycji i swoich możliwości, w końcu jako szaleństwo”1. Analizując relacje mediów z protestów lub przysłuchując się rozmowom po spektaklach z osobami z niepełnosprawnościami, można dostrzec tę niepokojącą tendencję. Wciąż dominuje narracja opresyjnego oka widza, który patrzy na nienormatywną osobę przez pryzmat choroby, współczucia, szaleństwa, niewdzięczności. Przedstawioną tezę potwierdza również werdykt jury 12. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Boska Komedia” (2019). Nagrodę specjalną otrzymał spektakl Rewolucja, której nie było – głośna produkcja Teatru 21. Podobnie jak Alicja Müller, mam wątpliwości, czy członkowie jury „nie wpadli w pułapkę normatywności”2. Dlaczego na profesjonalny spektakl teatralny wciąż patrzy się przez pryzmat choroby lub czegoś niemieszczącego się w wyznaczonych ramach? Teatr 21 wcale nie musiał otrzymać nagrody specjalnej. Ich przedstawienie nie wymaga innych kryteriów oceniania niż pozostałe spektakle. Sytuacja polityczno-społeczna osób z niepełnosprawnościami przenika do świata artystycznego. Właśnie Rewolucja, której nie było jest doskonałym przykładem tego, jak bardzo życie codzienne oddziałuje na obszary sztuki. Po pierwsze, spektakl w reżyserii Justyny Sobczyk inspirowany jest realnymi wydarzeniami – wspomnianym już protestem w Sejmie. Po drugie, przypisanie niepełnosprawności aktorom wpływa na ocenę konkursu. Osoby nienormatywne, które dzięki obecności na scenie odzyskują społeczną widzialność i uznanie, bardzo szybko je tracą, ponieważ nie mogą pozbyć się nałożonej na nie maski niepełnosprawności. To ona wysuwa się na pierwszy plan, definiując ich tożsamość i status społeczny. Tym samym sprawia, że osoby z niepełnosprawnością spychane są na inny plan, a w następstwie stają się przezroczyste dla pozostałej części społeczeństwa. Narodowa kwarantanna obnaża ten schemat funkcjonujący w społeczeństwie. Trudno utrzymać stan widzialności społecznej bez przeskakiwania z bieguna niewidzialności na przeciwległy biegun hiperwidzialności. Jak wyjść z błędnego koła i stworzyć nowe wzorce, które pozwolą uniknąć tych ekstremalnych okoliczności? Jak zachować równowagę? Po prostu pełnoprawnie być.
Przeniesienie wielu aktywności z życia codziennego w przestrzeń wirtualną dawało złudną nadzieję na otwarcie zasłoniętych, zacienionych okien. Tymczasem schemat został powielony, a osoby z niepełnosprawnościami znów znalazły się w społecznym cieniu. Już na samym początku pandemii uwidocznił się problem z dostępnością podstawowych danych o aktualnej sytuacji dla osób niedosłyszących i głuchych. Ta grupa społeczna walczyła o uwzględnienie ich jako odbiorców nadawanego komunikatu i reorganizację przepływu informacji. Kolejnym dyskusyjnym tematem stał się dostęp online do sztuki czy edukacji3. W związku z kwarantanną i potrzebą utrzymania kontaktu międzyludzkiego, a także zachowaniem ciągłości m. in. w edukacji, działaniach artystycznych, treningach sportowych, wiele aktywności zaczęto prowadzić online. Rozdrażniło to osoby z niepełnosprawnościami, które do tej pory walczyły o taką formę uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych czy edukacyjnych. Umożliwiłabym im ona np. pokonanie przeszkód architektonicznych czy niezależność od osób asystujących. Dlaczego kultura nie była ogólnodostępna, jeśli wystarczyła odrobina wewnętrznej mobilizacji instytucji? Zastanawiam się, czy rzeczywiście do uruchomienia tego przepływu potrzebny był impuls płynący od pozostałych grup społecznych, nieprzynależących do osób z niepełnosprawnościami. Nagła zbiorowa świadomość uwięzienia pozwoliła przetrzeć oczy i zobaczyć jak bardzo ten „mały” gest jest potrzebny. Nie jest to tylko i wyłącznie kaprys, lecz podstawowa potrzeba umożliwiająca m. in. rozwój osobisty. Jednak i w nowej, alternatywnej rzeczywistości osoby funkcjonujące w życiu inaczej, niż jest to pożądane, musiały stanowczo ubiegać się o swoje prawa. Nie tylko pełnosprawni artyści zostali zmuszeni do odnalezienia się w realiach narodowej kwarantanny. Dobrym przykładem są artyści z niepełnosprawnościami: Tatiana Cholewa, Patrycja Nosowicz, Filip Pawlak i Katarzyna Żeglicka. W Poza #kwarantanna za pomocą środków wyrazu artystycznego stanowczo odpowiedzieli na Projekt Kwarantanna Teatru Studio i Komuny Warszawa, którego kuratorem został Tomasz Plata. Twórcy z niepełnosprawnością musieli przypomnieć o tym, że też istnieją – jako ludzie i artyści – i mają również potrzebę dzielenia się doświadczeniem. Próbowali uświadomić, że poza grupą osób z niepełnosprawnościami są także przedstawicielami szerszej społeczności – ludzi żyjących w izolacji, w czterech ścianach bez okna na świat. Artyści podkreślili, że to właśnie oni są najlepszymi ekspertami w dobie kwarantanny, a ich doświadczenie jest bezcenne. Zachowując dystans do siebie i publiczności, przypomnieli o zapisanych w zbiorowej świadomości stereotypach dotyczących osoby z niepełnosprawnością. Performerki wchodzą w interakcję z partnerem – przedmiotem, którym jest stół, sprawdzają zakres własnego ruchu i zawstydzają swoją sprawnością. W tle pojawia się narracja – głos spoza kadru oznajmia odbiorcom: „My w domu siedzimy zawodowo: specjaliści do spraw problemów, bezrobotne wyczynowo, fachowcy od bolączek (…) akrobatki nieporadności (…) dumni podopieczni Anny Dymnej (…), uprzywilejowani w kolejkach sklepowych”. Tym samym podkreśla się, że osoby z dysfunkcjami są jednak w czymś lepsze od pełnosprawnych artystów i publiczności, są mistrzami w dziedzinie samoograniczenia. Performerzy mówią wprost: „W samoograniczeniu szkolimy się od lat (…) zdaliśmy celująco egzaminy w Wyższej Szkole Kwarantanny Społecznej im. Świętej Rity (…) możemy Was nauczyć, jak siedzieć w domu, to nasza profesja”. Pytają o to, jaką wiedzę na ten temat posiadają artyści, którzy cierpią z powodu chwilowego zawieszenia. Przerysowując sytuację, udowadniają, że odbiorcy są nowicjuszami, którzy tak naprawdę nie wiedzą, z czym się mierzą. Mają lepszy start i mogą, pomimo kwarantanny, realizować się zawodowo, choć w minimalnym zakresie. Posiadają dostęp do tego, o czym mogły tylko marzyć osoby przebywające permanentnie w izolacji od świata i społeczeństwa. Nie są skazani na nią dożywotnio. Mimo że społeczeństwo patrzyło dotąd na „wyrzutków” społecznych z góry, w dobie kwarantanny może uczyć się od nich, jak radzić sobie w tym trudnym czasie. Kto komu stał się potrzebny? Artyści zwracają uwagę na swoją niezależność i nietuzinkowość. Zapraszają do wspólnej podróży i zaznaczają, że może ktoś będzie miał szczęście i dołączy do nich – grona otwartych umysłów i nieprzeciętnych ciał. Przekształcają to, co uznane jest przez społeczeństwo za deficyt, w pozytywną cechę. To krótkie, ironiczne nagranie przedstawia układ świata, w którym wszystko jest na swoim miejscu – w tym znaczeniu, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni niezależnie od różnic, że możemy dzielić się ze sobą doświadczeniem. Nie chodzi o to, by wzbudzać litość, lecz uczyć się wzajemnie od siebie, szukać razem nowych rozwiązań. Autorzy, choć buntują się wobec wciąż opresyjnego systemu i zaznaczają, że nadal są niewidzialni, pokazują także, że różnorodność jest potrzebna. Spoglądają na codzienność przez „śmiech i łzy” i przypominają o tym, jak trudno jest wyjść z utrwalonych społecznie schematów. Czy jesteśmy gotowi, by oswobodzić się z nich?
Kolejnym przykładem dzieła poruszającego problem widzialności osób z niepełnosprawnościami i ich potrzeb jest Szatnia Teatru Przebudzi z Ostródy. Sam tytuł wskazuje, gdzie rozgrywa się akcja spektaklu. Ale czym jest szatnia? To miejsce, w którym nawiązują się ulotne interakcje międzyludzkie. Ściągając z siebie ubrania i zostawiając tam różne przedmioty użytku codziennego przechodzimy w stan zawieszenia. Tam oczekujemy na wejście do przestrzeni publicznej, do której zmierzamy. Może nią być zakład opieki medycznej, teatr czy muzeum. W szatni często zawieruszają się rekwizyty życia codziennego (parasole, kapelusze, rękawiczki, torby z zakupami). Ludzie przebywający w niej borykają się z problemem widzialności i niewidzialności społecznej. Efektem umieszczenia osób z niepełnosprawnościami w szatni, gdzie „przeciętny” człowiek staje się przezroczysty, jest ich hiperwidzialność. Szatniarz – obserwator i świadek epizodów – zapamiętuje osoby, które wyróżniają się z tłumu. Zapamiętuje fragmenty rzeczywistości, w szczególności to, co charakterystyczne: nienormatywny wygląd, zachowanie. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną wyróżniają się na tle społeczeństwa np. spontanicznością czy sposobem mówienia. Tam, gdzie większość osób stapia się w jedną masę, jednostki – wybrańcy społeczni – stają się przedmiotem zainteresowania, ukradkowych spojrzeń, a nawet gapienia się4. W rezultacie na scenie teatru życia społecznego zaczynają grać rolę pierwszoplanową. Tytułowa szatnia zostaje użyta w spektaklu jako metafora ilustrująca sytuację osób z niepełnosprawnościami, które są zawieszone w przestrzeni publicznej między niewidzialnością a uderzającą innych widzialnością. Szatnia w spektaklu Teatru Przebudzeni reprezentuje też złotą klatkę przeznaczoną dla osób defaworyzowanych. Z jednej strony stworzono system pomocy dla osób z niepełnosprawnościami (związany z edukacją specjalną, warsztatami terapii zajęciowej czy rehabilitacją), który niósł obietnicę lepszego życia. Niemniej jednak wydzielono osobom „specjalnej troski” przestrzenie, ograniczając je. Tak więc efektem tej pomocy jest powstanie kolejnych zamkniętych przestrzeni – gett społecznych odseparowujących osoby wykluczone od tzw. pełnosprawnych. Osoby z niepełnosprawnościami znajdując się w szatni czekają na przepustkę do życia społecznego – świata pełnosprawnych. Jednak niewydolny/nieudolny system pomocy nie zapewnia swobodnej interakcji i komunikacji międzyludzkiej, znoszącej sztuczny podział na osoby normatywne/pełnosprawne i nienormatywne/niepełnosprawne.
Podobnie jak kolektyw artystyczny, który zawiązał się podczas pandemii, Teatr Przebudzeni w pierwszej części spektaklu bawi się zakorzenionym społecznie wizerunkiem osoby z niepełnosprawnością (w tym przypadku intelektualną). Buduje krótkie scenki, które przedstawiają utrwalone stereotypy, i kontrastuje je z potrzebami tych osób. Dzięki zestawieniu narracji społecznej z głosem osób z niepełnosprawnością intelektualną obnażona zostaje opresyjność ukonstytuowanych norm społecznych. Aktorzy dzielą się z publicznością indywidualnymi doświadczeniami, ujawniając, jak czują się w przestrzeni publicznej. Wykorzystują maskę m. in. włóczęgi, wystraszonego boksera, aktora grającego bez przerwy, społecznego wyrzutka bez korzeni, głupka czy dziewczynki uwięzionej w ciele dorosłej kobiety. Tym samym uprzytamniają, że niepełnosprawności nie da się jednoznacznie zdefiniować. Nie jest jednoznaczne, kto jest pełnosprawny, a kto nie. Artyści prowokują publiczność, by zadała sobie następujące pytania: „kto jest niepełnosprawny?”, „co jest niepełnosprawne?”. Przyglądając się uważnie naszemu codziennemu życiu, relacjom z innymi ludźmi czy sobie samym zorientujemy się, że żyjemy w świecie pozornej pełnosprawności. Teatr Przebudzeni prowokuje do zastanowienia się nad różnymi normami wpisanymi w naszą rzeczywistość. Każdy z nas funkcjonuje jako pełnosprawna osoba tylko i wyłącznie w określonych ramach. W każdej chwili możemy stracić status pełnosprawnego. Jesteśmy pełnosprawni tylko czasowo5, jest to zmienna.
W drugiej części spektaklu wszyscy bohaterowie stają twarzą w twarz z Szatniarzem. Przecież w każdej szatni panują określone zasady, których trzeba przestrzegać, o czym już na wstępie przypomina nam pilnujący porządku mężczyzna. Dokonuje on selekcji i dzieli bohaterów na dwie grupy. Część z nich zostaje w szatni, pozostali wychodzą poza jej obszar (nie pojawiają się już na scenie). Kim jest Szatniarz, który decyduje o losie postaci? Jedną z osób, która przetrzymuje osoby z niepełnosprawnością w trosce o ich zdrowie, przyszłość i życie w złotej – bezpiecznej – klatce. W rzeczywistości osoby z niepełnosprawnością intelektualną są objęte nieustannym nadzorem. Część z nich zostaje ubezwłasnowolniona: pozbawiona prawa głosu, możliwości zrobienia zakupów, zarządzania majątkiem, a nawet prawa do życia prywatnego – intymnego i rodzinnego. Reprezentanci tej grupy, którzy przebywają w szatni, giną za jej kulisami, zostają „straceni” przez społeczeństwo.
Szczególnie dramatyczna jest scena, w której przedstawiciele norm społecznych w spektaklu – Szatniarz i Sprzątaczka – zauważają postać „głupka” odłączającego się od grupy. Łapią go i rozbierają do bielizny, nie pozostawiając widzowi wątpliwości, że to opresyjne działania. Z wypowiedzi Szatniarza wynika, że w tytułowej przestrzeni, która staje się symbolem różnych instytucji, domów rodzinnych, ma panować „ład i porządek”. Nie ma tam miejsca na to, co wykracza poza społeczne normy. Być może pomimo dobrych intencji my – pełnosprawni – odebraliśmy osobom z niepełnosprawnościami wszystko – widzialność, głos, prawa. Tym samym pozbawiliśmy je cech indywidualnych, zabraliśmy marzenia i możliwość wyboru, jak chcą żyć. System społecznej pomocy rozebrał tych ludzi prawie do naga, do bieluśkiej bielizny. Jednolite klony, które ufają społeczeństwu, czekają na wyrok. Ale co właściwie osoby mieszczące się w normie społecznej mają z nimi zrobić? W końcu pozbawieni tożsamości znikają za kulisami. Jednak nie wszystkie osoby z niepełnosprawnościami zostały podporządkowane społecznemu reżimowi. Teatr z Ostródy prezentuje także postaci, które poszukiwały nowych dróg i zmierzyły się z wewnętrznymi sprzecznościami. Nie uwierzyły, że wykreowana dla nich rzeczywistość jest jedyną słuszną drogą i rozwiązaniem. Wydostały się poza przestrzeń kontroli społecznej, bezpiecznego więzienia. Ich losy nie są znane publiczności, ale pozostawiają nadzieję na lepszą przyszłość. Takie osoby widzę w artystach, którzy nie pozwalają się zaszufladkować i walczą, by nie zostać wypartym przez system z życia społecznego.
Nie chcę ogłaszać ostatecznego zwycięstwa, ale zwracam uwagę na trwający proces. Nikt nie zna jego finału. Jednak nietrudno dostrzec, że sytuacja artystów z niepełnosprawnościami się zmienia. Dziś rozmawiamy o nich otwarcie, uznajemy ich profesjonalizm, kiedyś było to nie do pomyślenia. Lecz wciąż powracamy do punktu wyjścia. W dalszym ciągu jest to walka między niewidzialnością a hiperwidzialnością społeczną. Może brakuje w nas akceptacji stanu rzeczy takim, jaki jest, bez podtrzymywania na siłę sztucznych norm społecznych? A może brakuje nam umiejętności słuchania bez oceny tego, co jest dobre lub złe, lepsze lub gorsze? Nawet w środowisku osób żyjących w kwarantannie społecznej pojawią się różne potrzeby, głosy, które mają prawo do współistnienia. Co zrobić, żeby – po prostu – widzieć i słyszeć osoby z niepełnosprawnościami, bez przeskoków ze skrajności w skrajność? Przecież osobom nienormatywnym społecznie i ich przyjaciołom (pozwoliłam sobie umieścić w tej grupie wszystkie bliskie, wspierające osoby) zależy na współistnieniu, równych prawach i narodzinach dialogu społecznego.
Pomocne w nawiązaniu tego dialogu staje się wspólne doświadczenie i zrozumienie problemu. Powróćmy do świata, w którym żyjemy, gdzie szukamy bezpieczeństwa. COVID-19 spadł niczym grom z nieba, demolując porządek społeczny, niszcząc spokojne, oparte na schematach życie. Wirus wymusił nowy ład społeczny. Jednak warto sobie uświadomić, że przybliżył nas do stałej sytuacji osób objętych kwarantanną społeczną, żyjących na marginesie społecznym. Może uwrażliwi nas to na potrzeby innych. Fala koronawirusa, zalewając przestrzeń publiczną, dosięgła wszystkich. Każdy zetknął się z jej skutkami, zmierzył się z lękiem (na różnych poziomach i w różnych sytuacjach) i uczył nowych zasad funkcjonowania w życiu społecznym. Można potraktować ten czas jako symulację codzienności osób z niepełnosprawnościami. Izolacja, piętrzące się trudności do pokonania to rzeczywistość, która nie jest obca wymienionej grupie społecznej. Mogliśmy choć na chwilę wejść w skórę walczących o normalność.
1. E. Godlewska-Byliniak, J. Lipko-Konieczna, Publiczne – prywatne: teatralna gra z niepełnosprawnością, [w:] Polish Theatre Journal [online], s. 10, http://www.polishtheatrejournal.com/index.php/ptj/article/view/85/226 [dostęp: 1.06 2020].
2. Patrz: A. Müller, Taniec a niepełnosprawność w Polsce [online], https://www.taniecpolska.pl/krytyka/692 [dostęp: 16.04 2020].
3. Rozmowa Marty Woźniak z Katarzyną Żeglicką, [w:] Halo Radio, 17.04.2020, godz. 9:32
4. Patrz: R. Garland-Thomson, Ośmielone spojrzenia. Sposoby wykorzystania dynamiki relacji opartych na gapieniu się przez niepełnosprawne performerki [w:] Odzyskiwanie obecności. Niepełnosprawność w teatrze i performansie, red. E. Godlewska-Byliniak, J. Lipko-Konieczna, Fundacja Teatr 21, Warszawa 2017.
5. Patrz: M. Hargrave, „Autentyczne produkty szaleją”. Wartość estetyczna niepełnosprawności intelektualnej [w:] Odzyskiwanie obecności…, op. cit., s. 146.