nietak!t – kwartalnik teatralny

Rzecz o kuszeniu i śmierci

Teatr Chorea, Tragedia Jana, czyli Tragedia albo wizerunk śmierci Przeświętego Jana Chrzciciela Przesłańca Bożego, reż. Waldemar Raźniak

Życie i śmierć Jana Chrzciciela doczekały się niezliczonej liczby odsłon w sztukach, szczególnie tych plastycznych i literackich. Wizerunek świętego utrwalony został między innymi na obrazach Leonarda da Vinci, Rafaela, Tycjana czy El Greca. Tematem inspirującym malarzy stała się przede wszystkim męczeńska śmierć proroka, który został osadzony w więzieniu, a następnie ścięty na skutek spisku Herodiady, żony Heroda Antypasa. O głowę Jana miała poprosić Heroda jego pasierbica Salome, która swym tańcem urzekła władcę Galilei do tego stopnia, że obiecał on spełnić każde jej życzenie. To zdarzenie doczekało się znakomitych i wyrazistych ujęć pędzla Hansa Memlinga, Sandro Botticellego czy wreszcie Caravaggia. Ten ostatni w sposób niezwykle realistyczny ukazał zarówno samą zbrodnię, jak również triumf Salome, niosącej na tacy ściętą głowę Jana.


Wspominam o tych malarskich przedstawieniach postaci św. Jana Chrzciciela, bowiem spektakl Tragedia Jana, czyli Tragedia albo wizerunk śmierci Przeświętego Jana Chrzciciela Przesłańca Bożego Teatru Chorea operuje niezwykłą plastyką, kompozycyjnym kunsztem i światłocieniem. Ze względu na ciemną i mroczną tonację inscenizacji Waldemara Raźniaka najbliżej chyba do obrazów Caravaggia, z którymi łączy ją także wyrazista i symboliczna choreografia Liwii Bargieł.


Spektakl Teatru Chorea został oparty na wczesnobarokowym dramacie Jakuba Gawatowica, stanowiącym ważny zabytek literatury staropolskiej. Pierwsze wystawienie Tragedii Jana odbyło się w 1619 roku podczas jarmarku świętojańskiego w Kamionce Strumiłowej koło Lwowa. Jak na jarmarczne widowisko przystało, tragedia uzupełniona została przez autora dwoma intermediami o ludowym, farsowym charakterze. Ich bohaterowie to para żebraków – przebiegły Klimko i naiwny Stećko. Lekkie, groteskowe scenki z udziałem prostych przedstawicieli ludu miały stanowić przerywnik między aktami tragedii. Waldemar Raźniak umieszcza je na początku i na końcu spektaklu, tworząc w ten sposób swego rodzaju ramę dla treści głównej, którą jest podana staropolszczyzną historia życia i śmierci św. Jana Chrzciciela.


Tragedia Jana zajmuje ważne miejsce w dotychczasowym dorobku Teatru Chorea. Po pierwsze stanowi ukłon w stronę dość wybiórczo przypominanej na polskich scenach literatury staropolskiej. Po drugie, po serii widowisk Chorei opartych jedynie na luźno skonstruowanych autorskich scenariuszach, spektakl Raźniaka przedstawia utwór Jakuba Gawatowica niemal w całości i z zachowaniem oryginalnej poetyki.


W zakresie wykorzystanych środków scenicznych Tragedia Jana stanowi kontynuację poszukiwań zespołu Tomasza Rodowicza, koncentrujących się na pracy z ciałem, głosem i rytmem. I choć Chorea przemierzyła już długą drogę od pierwszego przedstawienia Hode Galatan, powstałego w 2003 roku we współpracy z Earthfall Dance Theatre, to idea „trójjedynej chorei” pozostaje wciąż aktualna w działaniach grupy. Warto przypomnieć, iż rodowód Teatru Chorea wiąże się w ścisły sposób właśnie z antykiem. Wyłonione z gardzienickiej trupy Orkiestra Antyczna pod kierownictwem Tomasza Rodowicza i Macieja Rychłego oraz Tańce Labiryntu Doroty Porowskiej i Eli Rojek kierowały swe pierwotne zainteresowania w stronę rekonstrukcji antycznej muzyki, śpiewów i tańców. Zainicjowany przez te zespoły projekt artystyczno-badawczy zaowocował między innymi spektaklem Tezeusz w labiryncie (2004), wykorzystującym antyczną ikonografię jako podstawę do stworzenia unikatowej choreografii. Późniejsze „antyczne” widowiska Chorei to raczej poszukiwanie dialogu między tym, co odległe, a tym, co współczesne – przekładanie muzyki, tańców i śpiewów starożytnej Grecji na nowoczesny język sceniczny. Przykładem takiej strategii inscenizacyjnej były między innymi spektakle Po Ptakach według Ptaków Arystofanesa czy Bakkus, Śpiewy Eurypidesa oraz Bachantki, inspirowane dramatami Eurypidesa.


Dziś krąg inspiracji, z których czerpią twórcy Teatru Chorea, jest bardzo szeroki – stanowią go zarówno teksty kultury dawnej, jak i współczesnej. W spektaklach Tomasza Rodowicza, jak i współpracujących z nim reżyserów, na plan pierwszy wysuwają się problemy związane z tożsamością, kondycją i wrażliwością współczesnego człowieka – scenicznej refleksji poddawane są często jego relacje z naturą, technologią, rzeczywistością medialną, innymi ludźmi czy bogiem. Rozległy jest także zakres stosowanych środków wyrazu – praktyki wywiedzione z tradycyjnych form teatralnych zestawiane są z nowymi technologiami, tańcem współczesnym czy muzyką elektroniczną. Tym, co mimo tej różnorodności wciąż stanowi podstawę praktyki scenicznej Chorei, jest sposób rozumienia teatru jako organicznej całości, w której słowo, ruch i dźwięk stapiają się ze sobą oraz manifestują poprzez ciało aktora. Nie bez przyczyny przez samego Rodowicza określane jest ono „ciałem muzycznym”.


Ta postawa bardzo mocno odbija się w Tragedii Jana Waldemara Raźniaka. Jest to spektakl, który rozgrywa się w ciele i poprzez ciało – zarówno to zbiorowe, jak i indywidualne. Pieśń, ruch, wibracje, melodeklamacja – z tych najprostszych, pierwotnych środków budowane są symboliczne obrazy, stanowiące odzwierciedlenie drogi życiowej świętego Jana Chrzciciela. W pierwszej scenie z mroku wyłania się zbita gromada, ciżba, ciało chóralne. Skoordynowany i jednomyślny sposób poruszania się aktorów sprawia wrażenie jednolitej masy, kolektywnego tworu o homofonicznym brzmieniu. Z czasem z chóru wyodrębniają się pojedyncze głosy i figury ludzkie – opowiadają one o pustelniczym życiu Jana. On sam również wynurza się z tłumu – po to by już na trwałe wytworzyć pewną opozycję między ciałem zbiorowym a indywidualnym. Święty Jan kreowany przez Tomasza Rodowicza nie ma w sobie nic z wielkiego proroka – ubrany jest w czarną bluzę i jasne, kremowe spodnie. Nawet jego staropolszczyzna brzmi bardzo swobodnie i bezpretensjonalnie. Na polecenie Boga Jan wychodzi z puszczy i zaczyna nawracać. Grzeszny lud nie chce jednak słuchać proroka i w dość brutalny sposób go wyśmiewa (znakomicie przedstawione przez zespół wynaturzone ciała grzeszników). Z tego samego tłumu wyłonią się także diabły – Kuflik, Garzstka i Krzaczek – ubrane w długie, rozkloszowane spódnice, przypominające suknie wirujących derwiszów. Odtąd walka dobra ze złem stanie się głównym tematem dramatu, trochę na wzór moralitetowych sporów.


Informacje o kolejnych etapach wędrówki św. Jana wyświetlane są na ekranie. Ciekawie wypada scena kuszenia Jana przez Garzstkę – w dużej mierze dzięki przekonującej roli Janusza Adama Biedrzyckiego jako diabła. Biesiada u Heroda przedstawiona zostaje jako taneczna orgia, której przewodniczy sam władca (Paweł Głowaty). Choreografia Liwii Bargieł – zarówno w tym, jak i w innych fragmentach spektaklu – oscyluje między symbolem a zamierzoną i podszytą pewną dozą groteski hiperbolizacją. Moment kulminacyjny to taniec córki Herodiady, powszechnie znanej jako Salome. Wcielająca się w tę postać Majka Justyna pojawia się w czerwonej, przezroczystej szacie, ledwo zakrywającej nagie ciało aktorki. Sam taniec nie epatuje erotyzmem w sposób oczywisty, jest raczej manifestacją kobiecej siły i przewagi, której wtóruje pozbawiona linii melodycznej, niepokojąca muzyka elektroniczna. Czerwień stroju pasierbicy Heroda zwiastuje krwawą i nieuniknioną śmierć świętego Jana, ukaranego za publiczne potępienie zła szerzącego się na dworze władcy Galilei.


Spektakl Waldemara Raźniaka od początku do końca pulsuje niezwykłą energią – połączenie pieśni, tańca, ruchu i staropolskiej poetyki składa się na bardzo żywy, wymowny obraz. Co ciekawe, sam tekst Gawatowica nabiera w tej umuzycznionej odsłonie nowego, bardzo aktualnego wyrazu. Stawia pytania o istotę wiary i sens zawierzenia Bogu w czasach niesprzyjających religijności. Na pierwszy plan wysuwa także kwestię moralności współczesnego człowieka – jego indywidualnej i zbiorowej odpowiedzialności za popełniane czyny. Ścięcie Jana, skazanego za głoszenie i czynienie dobra, to nie tylko śmierć jednostki – to upadek całej społeczności, która temu wyrokowi się nie sprzeciwiła. Doskonale obrazuje to finałowy danse macabre, w którym wszyscy aktorzy biorący udział w przedstawieniu powtarzają w sposób symboliczny gest odcięcia głowy. Ten żałobny korowód, uzupełniony zbiorowym lamentem, jest rodzajem przeniesienia śmierci św. Jana Chrzciciela z wymiaru jednostkowego do sfery doświadczenia kolektywnego. Jako taki staje się najważniejszym i najbardziej sugestywnym fragmentem spektaklu Teatru Chorea.


Teatr Chorea
Jakub Gawatowic
Tragedia Jana, czyli Tragedia albo wizerunk śmierci Przeświętego Jana Chrzciciela Przesłańca Bożego
reżyseria: Waldemar Raźniak
choreografia: Liwia Bargieł
muzyka: Tomasz Krzyżanowski
kostiumy: Emil Wysocki
obsada: Janusz Adam Biedrzycki, Joanna Chmielecka, Paweł Głowaty, Joanna Jaworska-Maciaszek, Michał Jóźwik, Majka Justyna, Małgorzata Lipczyńska, Anna Maszewska, Wiktor Moraczewski, Ewa Otomańska, Dorota Porowska, Tomasz Rodowicz, Elina Toneva
premiera: 17.11.2018

nietak!t nr 1-2 (33-34) \ 2019